Kupiłem terenówkę i co dalej?
„Wyciągaliśmy dziś gościa z błota; dzień wcześniej kupił długiego GR’a i dziwił się, że cztery razy lżejszy Samuraj nie dość że, przeszedł przez to błoto, to jeszcze właściciel Samuraja podpiął linę, poinstruował i Samuraj wyciągnął „dwutonowego zdobywcę terenów” z błota. Chcesz ustrzec się błędów wieku niemowlęcego ? – Czytaj dalej.
Takie akcje to codzienność, dostęp do terenówek jest praktycznie nieograniczony, ale ludzie kupują, myślą, że mają terenówkę, a tu dupa, ani w lewo, ani w prawo a pokonała ich płytka kałuża, w której siedzą po pachy – ale od początku.
Rzadko się zdarza, aby ktoś kupił nówkę z salonu i od razu jechał nią w teren, no bo jak tu furę za ponad 100k PLN od razu utopić w błocie -czyli, ze raczej będą to czytać ludzie, którzy kupili mniej lub bardziej używany pojazd.
Używany = należy przejrzeć wszystkie układy i doprowadzić je do pełnej sprawności – w osobówce jak Ci padnie coś w silniku, to wyskrobiesz kasę, wezwiesz Pomoc Drogową i ta Cię zabierze – tutaj wyobraź sobie platformę Assistance wjeżdżającą w błoto, gdzie stoi Twoja rozkraczona terenówka- marzenie ściętej głowy.
Ok, wszystko naprawione, samochód już działa. Czy już mogę rozpocząć wyścig zbrojeń?, Już jestem specjalista, bo ktoś mi powiedział, ze muszę podnieść samochód o 50 cm i jedyne opony to Boggery i to 38 cali.
To po cholerę to czytasz, skoro wiesz lepiej?
Pomyśl co najpierw – nie opony, nie zawieszenie, nie snorkel albo inny szpej – jest coś dużo ważniejszego, bez czego nikt rozsądny nie pojedzie z Tobą w teren, albo w grupie będziesz musiał robić wszystko sam, bo tym innym zależy na własnym życiu i zdrowiu.
Co to? Ucho …, Co? Tak, ucho i to nie od śledzia. W osobówce masz uszko, często z cienkiej blaszki, w nowych modelach masz wkręcane oczko w dziurkę w zderzaku, ale to oczko służy Ci tylko aby holować się (albo kogoś) z drogi do warsztatu i jest wykorzystywane sporadycznie. W terenówkach ucho (oczko) wykorzystujesz bardzo często, nawet po parę razy podczas jednego wyjazdu i musi być bardzo solidne, a te fabryczne mają takie zastosowanie jak w osobówkach.
Co to znaczy solidne? Sprawdź realną wagę swojej terenówki przygotowanej do terenu i przemnóż przez 10 (myślę że nie przesadzam) Przykład -Siedzisz w głębokim błocie i ktoś będzie Cię wyciągał przy użyciu kinetyka, (o nim dalej) kinetyk ma 10 metrów i mamy drugi samochód, który rozpędza się na tej odległości – policz siłę i dodatkowo, weź poprawkę, że podczas jednego wyjazdu takich szarpnięć będzie kilka a błoto daje dodatkowe opory i samochodu nie sprzedajesz za miesiąc. Ważne jest aby mocowanie ucha było dobrze przemyślane, bo sam zamocujesz fajne i wytrzymałe ucho ale zderzak odpadnie. Skonsultuj się z warsztatem off-road, będziesz wiedział co chcesz i nikt Ci nie wciśnie popeliny, a później tak wydana kasa uratuje Tobie albo innym życie.
Ciągnijmy teraz z elementami wyposażenia dodatkowego, które niezależnie od typu terenówki wielu z nas posiada.
Szekle o odpowiedniej wytrzymałości i z odpowiednim atestem Szekla jaka jest, każdy widzi, po co mi taka z atestem?” Ano znowu, żebyś kogoś nie zabił – taka szekla z atestem ma dodatkowo tzn. współczynnik bezpieczeństwa ustawiony dużo powyżej dwóch – słyszałem, ale może to są ploty, ze taka 1,5 tonowa wytrzymuje nawet ponad 6 ton. „Ok., to ile mam ich mieć?” Szczerze? Sam miałem cztery i w błocie jedną zgubiłem, druga wpadła gdzieś pod fotel, trzecia przywalona trapami i nagle mało. Nie można oczywiście przesadzać, ale minimum dwie.
Kinetyk – czyli wreszcie coś, co pomoże nam pomóc wyjść z błota Jak to działa? – Weź od żony (męża), mamy, kochanki (kochanka) gumę od majtek i przyczep nawet w domu do krzesła – podobnie to działa w błocie. Ktoś mi kiedyś powiedział, ze walka z kinetykiem jest katorgą dla auta. To prawda, ale jest to jedna z najbardziej skutecznych metod wyjęcia auta z błota.
Są dwa podstawowe rodzaje kinetyków: taśma i lina. Taśmę łatwiej zwinąć i zajmuje mniej miejsca w samochodzie, mniej się brudzi. Lina ma lepszą rozciągliwość, lepiej pracuje od taśmy, ale brudzi się mocniej i jak jest źle zaplecione ucho to potrafi się rozpleść. Która lepsza? Sam używam taśmy, ale lina naprawdę robi lepiej.
Szpadel, łopata, saperka – cokolwiek, czym odkopiesz zakopane auto. Kiedyś myślałem, że tylko szpadel i to najlepiej Fiskars – Gerber, ale kiedyś pojechałem w teren bez…, pomogła wtedy saperka o wymiarach ostrza 7 na 15 cm, która leżała sobie spokojnie w skrytce, jako gift od kumpla
Hi-lift – czyli taki podnośnik, który działa od zera nawet do 160 cm. Po co mi to? Ano siedzisz w błocie po progi i właśnie zeszła Ci opona z felgi – wierzę, ze na pewno masz akwalung i butle tlenowe i zanurkujesz pod auto w świeżą borowinkę i podłożysz żabę pod główkę mostu. Wady? Musisz mieć miejsca w samochodzie, gdzie go podłożysz i to z przodu, z tyłu i z boków – znów odsyłam Cię do warsztatu off-road – na pewno powiedzą Ci co i jak, Hi-lift to urządzenie, które może Cię pobić – ta dzwignia nie umiejętnie używana może Ci nabić guza, albo co gorsze wybić zęby albo złamać nos – poproś kogoś, kto już ma to ustrojstwo, aby pokazał, jak to użyć z głową. Acha, jak już kupisz to nie zapomnij, żeby znaleźć choćby kawałek deski jako podkładki.
Snorkel
Rura bardaszana, kanalizacyjna, fabryczny szpej lub cokolwiek bardzo, bardzo szczelnego, co spowoduje, ze wlot powietrza do silnika będzie dużo powyżej maski. Nawet bród tylko powyżej łydki może spowodować duże zniszczenia w Twoim silniku, a jako młody off-roader będziesz na pewno próbował głębiej.
Niestety nie tylko dolot powietrza musi być wyżej – pamiętaj, że woda oprócz filtra powietrza będzie Ci również zalewała całą komorę silnika a i może się zdarzyć, że po otwarciu drzwi będziesz wylewał wodę ze środka pojazdu – elektryka w aucie terenowym dostaje bardzo często – warto się zastanowić, poczytać lub popytać innych jak sobie z tym radzą
Trapy – czy od razu są potrzebne? Dojdziesz do tego prędzej czy później sam – Niektórym są niezbędne, dla innych to zbędny szpej.
Wyciągarka: Myślę, że o wyciągarkach samochodowych można by już w Polsce napisać pracę doktorską. Ogólnie mówiąc – jest zajebiście potrzebna, ale czy tirfor, czy elektryczna, hydrauliczna a może mechanik – dojdziesz do tego po paru, może parunastu miesiącach użytkowania samochodu w terenie.
Specjalnie pominąłem przypadek, że „to jest moje jedyne auto”, bo to jest element, gdzie mówimy o kolejnym rodzaju kompromisu – „muszę codziennie dojechać autem do roboty, ale również chciałbym pośmigać w terenie”
Rozwiązanie stosowane przez wielu (nie jesteś osamotniony): może wystarczą Ci tylko mniej szosowe opony, może nawet MT- ki, ale bez mocnego podnoszenia auta, albo bez dodatkowych przeróbek.
Następne zmiany zależą od tego do czego ten samochód będzie miał służyć i tu większość z nas zaczynała popełniać największe błędy czytaj wydatki, które po paru miesiącach okazują się zbędne.
Niektórzy startują od razu od budowy pomników – samochód, który po płaskim jedzie z prędkością do 50km/h (bo jak jedzie szybciej to nawet trzypasmowa autostrada jest za wąska), spokojnie z prędkością 10km/h przekroczy bród o głębokości 1,5 metra i przewróci się na trawersie, o nachyleniu 25%. Po pierwszym ostrzejszym rajdzie dostrzegają że samochód nie robi i wcale takim pomnikiem nie osiągnęli więcej, niż „prawie seryjny” pojazd tej samej marki. Rozpoczyna się obniżanie, usztywnianie i dalszy dren kieszeni – sam jestem tego przykładem.
Inni oszczędzając zaczynają od używek, nalewek, części tańszych i wymieniają to później na bardziej firmowy sprzęt, bo prawie jak nowe to tak samo jak „prawie jak Żywiec”.
Zdarzają się też tacy (błogosławieni przez każdy warsztat), którzy przychodzą, biorą katalog markowego producenta części off-road, znajdują markę i typ i zamawiają wszystko od zawieszenia po lampkę „do czytania”- po pierwszej wyprawie łapią się za głowę, że rzeczywiście mają ekstra ekwipunek, ale inni członkowie wyprawy mieli identyczną funkcjonalność auta za jedną czwartą ceny – dobry przykład: bagażnik firmowy za 4,5 kPLN i prosty namiot dachowy za 5kPLN, gdzie człowiek zamówił dużo lepszy bagażnik za 2kPLN u lokalnego producenta i zarąbiste igloo za 6,5 stówy.
Subiektywnie patrząc najlepiej robią Ci, którzy dochodzą do przeróbek rozważając trzysta razy każdą zmianę, czasem z braku kasy, czasem bo chcą mieć lepsze spojrzenie na daną kwestię, niestety ma to swoje złe strony. Wiele osób z branży uznaje Twoje działania za upierdliwe i sam przez nich jesteś tak postrzegany – ale tu popełnisz najmniej błędów i będziesz miał szanse wydać najmniej kasy.
Parę słów w ramach zakończenia
Pamiętaj, że każdy sport samochodowy kosztuje, a off-road również jest sportem samochodowym i każda przeróbka to mniejszy lub większy dren dla kieszeni – spróbuj modyfikować na początku tylko to co niezbędne, a już jak będziesz przekonany (przekonana) w którym kierunku chcesz iść, startuj z dalszą przebudową.
Klamer 2009