Drugim rajdem w jakim w ten weekend brali udział nasi reprezentanci to Nocne Łapanie Duchów w Nałęczowie.
Poniżej przedstawiamy relację z rajdu Wojtka Chomiaka, który był pilotem Kewina w tej imprezie. Gratulujemy chłopakom wygranej.
„Ciężki weekend za nami, czas na podsumowanie zmagań moich i Kewin Mieczakowski na trasie Nocnego łapania duchów w Nałęczowie. Jadąc w piątek 580 km w piękne okolice Lublina nie spodziewałem się że przez ten weekend będą na nas czekać aż tak ekstremalne przygody off-roadowe ale po kolei. Po dojechaniu do przepięknej bazy rajdu w dworku w Nasutowie rozpakowujemy graty i nie możemy się nadziwić w jakich fantastycznych warunkach nas zakwaterowano. Na piątek zaplanowany był jeden oes techniczny w pobliskim lesie. Wystartowaliśmy na niego w późnych godzinach wieczornym i zgodnie z założeniami przejechaliśmy go nieco zachowawczo by nie pozrywać wąsko zawieszonych taśm oraz by nic nie zepsuło się już pierwszego dnia. Mimo to meldujemy się na drugim miejscu z 11 sekundami straty do lidera. Szczęśliwi możemy udać się na spoczynek po długiej podroży i lekkiej zaprawie przed sobotą. W sobotę udaliśmy się 30 km od bazy do pięknego Nałęczowa na start do dziennych odcinków. Siojo zaplanował ich na ten dzień siedem. W samym centrum miasta zgromadziło się wielu mieszkańców bo zobaczyć niecodzienny widok. Mnóstwo terenówek i jeszcze więcej ludzi poprzebieranych za różnorakie straszydła itp Startujemy chwile po jedenastej i po chwili meldujemy się na starcie do pierwszego oesu i tu szczęki opadają nam az do ziemi. Odcinek to kilkaset metrów przeprawy w wielkim bagnie gdzie nie ma prawie ani skrawka twardego. Szybkie obejście i zaplanowanie trasy i ruszamy. Na dzień dobry tracimy trakcję i ruszamy z wyciągarką. Tempo narzuciliśmy sobie mordercze co okazało się ogromnym błędem gdyż po 25 minutach mimo dobrego przygotowania kondycyjnego zaczęło mi brakować oddechu i zaczęły się głupie błędy. W międzyczasie wyprzedziła nas jedna załoga z extream. Po 47 minutach katorżniczej walki w melasie udaje nam się pokonać ten oes. Mogło byś lepiej ale pierwsze koty za płoty. Tak czy inaczej niewiele załóg w ogóle ten oes pokonało. Po ogarnięciu auta meldujemy się na 2 oesie. 40 metrów pionowego podjazdu kawałek technicznej, jazdy po pagórkach, ukośny stromy podjazd i stromy zjazd. Górę atakujemy na kołach do połowy dalej wyciąganie na wyciągarce gigllepinie. szybka jazda po pagórkach kawałek jazdy na asekuracji i z fantastycznym wynikiem nie całych 4 minut jesteśmy na mecie. Po nas na oes wjeżdżają dotychczasowi liderzy w naszej klasie i niestety kończą dramatycznie wyglądającą rolką. Pomagamy im się postawić na koła i lecimy dalej. Trzeci oes to kilkuset metrowy trawers.
Ja nie mam doświadczenia w jeździe na wyciągarkach ale Kewin widząc ten trawers powiedział że nigdy tak trudnej próby nie widział. Nawet słynny Trawers Wójta na Poland Trophy nie był dla niego tak wymagający jak ten. Jako że nie odpuszczamy niczego rozpoczęliśmy walkę z tym wyzwaniem. po 49 minutach niesamowitej przygody udaje nam się zameldować na mecie. Kewin jechał jak w transie. Mimo że był to nasz drugi wspólny rajd a ja nie mam żadnego doświadczenia w pilotowaniu rozumieliśmy się praktycznie bez słów Było to niesamowite przeżycie. Na koniec okazało się że byliśmy jedyną załogą w całym rajdzie z klasy ADV i Extream, która zrobiła ten oes. Lecimy dalej kolejne oes to znów błoto, lecz tym razem po spokojnym obejrzeniu trasu znaleźliśmy małą ścieżkę, po której slalomując między drzewami udaje nam się prawie całą próbę zrobić na kole wyprzedzając po drodze kilka załóg z klasy adventure. Piąty oes to bardzo długi odcinek w różnorodnym terenie. Pokonujemy go powoli gdyż już zastały nas ciemności a nie chcemy niczego uszkodzić Szósty oes po wjechaniu na niego i oględzinach odpuszczamy gdyż w nocy był bardzo trudny do ogarnięcia a zostało nam jeszcze 40 km po szutrach w poszukiwaniu fotopunktów, za których brak były ogromne kary a limit czasu nam się nieubłaganie kończył. Cali mokrzy i zmarznięci wraz z kilkoma innymi ekipami przemieszczamy się znajdując fotopunkty. Ostatni oes tego dnia to piękny wąwóz w lesie z kilkoma fotopunktami. Robimy go w całkowitych ciemnościach. Po wyjechaniu na metę odcinka, która była usytuowana na prywatnej posesji podchodzi do nas starszy pan z butelka mineralki i propozycja zaparzenia kawy lub herbaty. Zatkało nas. Był to właściciel tejże posesji a także terenu, na którym był usytuowany oes. Oby więcej takich ludzi na świecie.Na bazie meldujemy się blisko godziny 22. Chwila RELAKSU NA IMPEZIE MADE BY SIOJO i spać.
Rano czekały na nas dwa odcinki jeden szybki Cross country. Oraz przeprawa przez kopalnie piasku. Szybkościówkę jedziemy w swoim stylu czyli mega zachowawczo, w kopalni okazuje się że robimy najlepszy czas ze wszystkich klas i w końcu upragniona meta.
PODSUMOWUJĄC.
Był to dla nas niesamowicie udany rajd. Zdobyliśmy niezwykle dużo cennego doświadczenia oraz udało nam się zdobyć pierwsze miejsce z ogromną przewagą nad resztą stawki. Kewin potwierdził że jest fantastycznym kierowcą a na pewno z każdym takim rajdem będzie jeszcze lepszy.
Co do organizatora, czyli Andrzej Wójcik-Siojo. Gość jest nieziemski. Cała otoczka rajdu, czyli noclegi, katering oraz ilość sędziów na trasie nie tylko była na najwyższym poziomie, to po prostu był kosmos.
Co do tras to kto był ten widział. Poczynając od turystyka a kończąc na ADV i Extreme to poziom wywalony pod same gwiazdy.
Dziękują Kewinowi za fantastyczną przygodę i czekam na kolejne rajdy organizowane przez Sioja.
Na koniec podziękowania dla sponsorów Kewina za to że pomagają mu rozwinąć jego niewątpliwy talent tj firma Szekla4x4, SMC24.pl oraz Superline.”